To, co niedostępne dla innych, prezentują z dumą na swoich profilach tzw. „rich kids on Instagram”, wzbudzając irytację i zawiść wśród wielu osób.
Drogie samochody, wyjazdy, prywatne odrzutowce, zakupy w drogich sklepach — to dla nich codzienność.
Jak łatwo jednak ulegamy temu, co widzimy w mediach społecznościowych i wierzmy w każde zdjęcie, udowodnił pewien YouTuber i Instagrammer, który wprowadził swoich obserwatorów w bajkowy świat „bogatego nastolatka”.
Cały szkopuł polega na tym, że Byron Denton w rzeczywistości nie jest bajecznie zamożnym nastolatkiem, za to zdecydowanie może pochwalić się bogatymi zdolnościami graficznymi.
Oszustwo czy genialny eksperyment
Trudno osiągnąć sukces bez wkładu własnego w postaci ciężkiej pracy, talentu lub… pieniędzy.
Prawdziwość tej tezy potwierdził 19-latek z Londynu, przy okazji znacząco podbijając swoje statystyki na Instagramie.
Byron Denton pochodzi z Wielkiej Brytanii i jest dość aktywnym w mediach społecznościowych nastolatkiem — jego profile liczą dziesiątki tysięcy obserwujących.
Eksperymentem przeprowadzonym w lutym bieżącego roku pokazał, jak duży wpływ na odbiór w mediach społecznościowych ma status majątkowy.
Odpowiednio zmontowany materiał publikowany był regularnie przez tydzień na jego prywatnym koncie, a na każdym ze zdjęć nastolatek uchylał przed obserwatorami drzwi, przez które mogli podglądać luksusowe życie młodego bogacza.
Zaledwie kilka zdjęć wystarczyło, by ze średniej 2-3 tysięcy „lajków” pod fotografiami, jego średnia wzrosła do liczb przekraczających 8 tysięcy polubień.
Zakupy w Louis Vuitton, ubrania od znanych projektantów, prestiżowe imprezy, prywatny odrzutowiec i podróże.
Tak mogłoby wyglądać życie Byrona, ale nie wygląda.
Zbyt naiwni
Nie przeszkodziło mu to jednak w stworzeniu takiego obrazu w głowach odwiedzających jego profil osób.
Wszystko skrupulatnie zaplanowane, odpowiednio opisane i oznaczone, a przede wszystkim… nieprawdziwe.
Tym sposobem Byron ubierał się u Balanciagi, a w egzotyczne miejsca latał prywatnym odrzutowcem.
Dla uwiarygodnienia swojego eksperymentu publikował spójne stories, w których zamieszczał zmontowane nagrania z własnym głosem.
To kolejny raz, gdy ktoś udowadnia, jak bardzo łatwowierni jesteśmy, jeśli chodzi o social media i jak szybko dajemy sobie wmówić, że to, co widzimy na zdjęciach, jest prawdziwe.
Podsumowanie eksperymentu i to, w jaki sposób planował i przygotowywał kolejne materiały, możecie obejrzeć na jego kanale.
Autentyczność influencerów w social media
Choć sam Byron utrzymuje, że chciał otworzyć oczy ludziom i pokazać, że nie powinni wierzyć we wszystko, co widzą w mediach społecznościowych, wiele osób zarzuca mu oszustwo i chęć zyskania popularności pod otoczką eksperymentu.
Nie trudno dziwić się takim opiniom, gdy zasięgowy influencer, z pełną premedytacją, przez tydzień wodził za nos własnych obserwujących.
W tym wszystkim słusznym wydaje się zadanie pytania, jak eksperyment wpłynie na jego popularność i zaufanie odbiorców przy okazji kolejnych projektów realizowanych przez Byrona…
Czy uważacie, że eksperymenty tego typu są potrzebne, czy nic nie wnoszą oprócz zyskania rozgłosu przez autora?